Tak na dobrą sprawę, niewiele mam do powiedzenia o sobie. Kiedyś tam skończyłem psychologię, pasjonuję się fotografią, a jazda na rowerze z aparatem w plecaku to szczyt szczęścia… Nie wiem, czy ten blog ma rację bytu, co na nim będzie ani jak często.
Pozdrawiam wszystkich zaglądających tu przypadkiem..
Czytając Pana wpisy uśmiechałam się smutno pod nosem, bo niestety miewałam podobne przemyślenia i odczucia. Jednak nie jestem z tym sama, ludzie aż tak bardzo się od siebie nie różnią. Na co dzień spotykam osoby względnie zadowolone z życia, niewymagające wiele, po prostu bytujące sobie z dnia na dzień, nie zastanawiające się głębiej. Mam wrażenie, że stanowią oni większość. Ale wszystko ma swój koszt- można się okłamywać ale gdzieś tam wewnętrznie i tak czują uwieranie, jakiś lęk. Zastanawiam się co jest lepsze, czy ta błoga nieświadomość? Czy może prawda, obojętnie jak trudna do przeżycia? Mam nadzieję, że można znaleźć rozwiązanie i uwolnić się od tych pesymistycznych myśli i uczuć i jednocześnie być szczerym ze sobą. Tylko jak?
Pozdrawiam bardzo ciepło i życzę siły i energii 🙂
Witam! Jest Pan z wykształcenia psychologiem i mniewam, że wiesz o tym, iż w wyniku negatywnego nastawienia do otaczającej nas rzeczywistości, pesymizmu, zmęczenia i stresu możemy stać się obojętni. Z jednej strony to
przyjemnie niczym się nie przejmować. Jednak ta obojętność skutkuje brakiem
wrażliwości, a przecież to
cnota, która trzeba
pielęgnować. Sądzę, że
powinien Pan wziąć przykład
z biblijnego Hioba. Pańskie marudzenie na pewno nie pomoże. Trudy, przeciwności losu musimy znosić. Jak mówi stare przysłowie „Raz pod wozem, raz nad wozem”. Mam nadzieję, że moje sprawią ci uśmiech na twarzy.pamietaj ,ze życie potrafi pozytywnie zaskakiwać. 🙂