Piątek. Pędzę naprzód. Albo raczej jestem mimowolnym uczestnikiem tego pędu. Może to i dobrze, bo nie ma zbyt dużo czasu na myślenie. A myślenie prowadzi do refleksji, która niekoniecznie jest przyjemna, bo dotyczy tego wszystkiego, co mijamy pod drodze. A co mijamy? Gdzie się podziało ostatnie 10 lat mojego życia? Co mogłem zrobić, ile możliwości i okazji zmarnowałem? Dlaczego jestem tu gdzie jestem, a nie zupełnie w innym miejscu?
Poczucie winy i porażki. To efekt refleksji, więc by go nie czuć, zaciskam zęby i pędzę dalej. I znowu nie jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Czy gdybym tak mógł cofnąć się w czasie – podjąłbym inne decyzje? Ruszył do biegu, czy poszedł spacerkiem? Wpadam w pułapkę przygotowaną sprytnie przez mój własny umysł – „o, gdybym tak mógł cofnąć się w czasie…”. To co wtedy? Co by było? „Wszystko byłoby inaczej, lepiej! Na pewno nie zrobiłbym tego, albo tamtego!”.
Czy aby na pewno? Cały paradoks polega na tym, że na mechanizm decydowania składa się kilka czynników – obecna sytuacja, stan umysłu, predyspozycje osobowościowe i bieżące doświadczenie życiowe. Na tej podstawie podejmujemy decyzję, która w danym momencie wydaje nam się najbardziej korzystna i dająca potencjalnie oczekiwany efekt w przyszłości. Czy w takim razie dokonałbym innego wyboru? Odpowiedź jest prosta – NIE. Zrobiłbym dokładnie to samo i tak samo. Bo to ja, taki jestem, taki się urodziłem i umrę także jako Ja, nikt inny.
Pułapka umysłu, o której wspomniałem wcześniej, polega na tym, że TERAZ dostrzegam „błędy” popełnione kiedyś. Dlaczego „błędy” w cudzysłowie? Dlatego, że to nie błędy wcale. Z mojej obecnej perspektywy wydają się błędami, bo dziś, na bazie aktualnego doświadczenia, dokonałbym innego wyboru. Ale to dziś. A jutro? Może jutro znowu dzisiejsze wybory i decyzje okażą się kompletnie bezsensowne? A może będą strzałem w dziesiątkę? Tego nie wiem. Wiem natomiast, iż pamięć ludzka jest płynna. Co to oznacza? Ano to, że z biegiem czasu wspomnienia się zacierają. Ale nie tylko – co gorsze (a może lepsze?), że także ulegają modyfikacji. Nie do wiary? A jednak… Gdybyśmy tak mieli zapis wideo całego naszego życia, albo poszczególnych sytuacji, które właśnie chcemy odgrzebać i które „dobrze pamiętamy”, jakim zaskoczeniem byłby fakt oglądania takiego filmu i odkrywania w nim „nieścisłości”, czasem wręcz rażących, w zestawieniu z tym co projektuje nasz umysł… Naturalną tendencją jest zacieranie złych wspomnień i wzmacnianie tych dobrych, idealizowanie, przerysowywanie. I dzieje się tak czy tego chcemy czy nie, z różnym nasileniem. Być może to marne pocieszenie, patrząc na swój „stracony czas”..
Trudne to wszystko, ale im dłużej nad tym myślę, tym bardziej irracjonalne wydaje się poczucie winy za „błędy przeszłości”.
…łatwo powiedzieć, trudniej to przełożyć na poprawę nastroju. Poczucie winy ma to do siebie, że siedzi i się trzyma, czy się podoba czy nie i najlepsza nawet próba racjonalizowania go przynosi marne efekty. „Ja to wszystko wiem, zdaję sobie sprawę, inaczej się nie dało, tak tak, ale…..” – pewnie sporo osób wie, co mam na myśli, zna to uczucie. Potrafimy być doskonałymi racjonalizatorami i doradcami, ale nie dla siebie samych….